Esencja kuchni włoskiej czyli przepis na domową pizzę!

Nie znam nikogo, kto nie lubi pizzy. Nawet mój tata, wielki tradycjonalista i zwolennik kuchni polskiej czasem skusi się na kawałek. Być może to mało oryginalne, ale pizza to moje ulubione danie. Nauczyłam się ją robić, gdy miałam 14 lat i jestem wierna temu przepisowi. Bywały dni, że pizzę jadłam kilka razy w tygodniu... Doszłam do wprawy po tych wszystkich latach i nieskromnie napiszę, że jestem z siebie dumna. To danie zawsze mi wychodzi :)

Składniki na dwie 26-cm lub jedną dużą.
Ciasto:
  • 3 dkg drożdży
  • 0,5 kg mąki
  • 100 ml oliwy z oliwek
  • szklanka przegotowanej, letniej wody
  • szczypta soli
  • łyżeczka cukru

Sos:
  • przecier pomidorowy
  • odrobina przegotowanej wody
  • pieprz, sól, oregano

Dodatki wg uznania, ja na swoją dałam:
  • ser żółty
  • pieczarki
  • pomidorki koktajlowe
  • zielona papryka
  • kukurydza

Mąkę przesiewamy z solą do głębokiego naczynia. Drożdże kruszymy do szklanki, zalewamy do pełna letnią wodą, dodajemy cukier i mieszamy. Tak przygotowane drożdże wlewamy do mąki i dodajemy oliwę. Ciasto wyrabiamy przez ok. 10 minut, a następnie odkładamy przykryte w jakieś ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Ja zwykle trzymam je tam około 20-30 minut. Powinno być raczej miękkie i elastyczne.
Teraz przechodzimy do sosu. Przecier rozrabiamy do zadowalającej nas konsystencji z wodą i doprawiamy pieprzem, solą i oregano. Ot cała filozofia :)
Jeśli widzimy, że ciasto jest puszyste i urosło, to zabieramy się do uformowania go na blaszce w kształt pizzy. Następnie smarujemy je sosem, nakładamy dodatki i wsadzamy do rozgrzanego do 250 stopni piekarnika na 15-17 minut. Smacznego!


Dla każdego coś słodkiego - domowe tiramisu

Nie mam talentu do pieczenia ciast. Zrozumiałam to już jakiś czas temu, dlatego nie biorę się za coś, co niezbyt mi wychodzi. Być może kiedyś jeszcze spróbuję coś upiec, ale do tego czasu pewnie jeszcze daleko. Nie znaczy to, że słodkości w kuchni są mi obce. Uwielbiam wszelkiego rodzaju desery i dlatego przez wielu proponowane w formie ciasta tiramisu przyrządzam w pucharku. Rodzina i znajomi chwalą, więc dzielę się z Wami przepisem na moje domowe tiramisu.

Sładniki na 2-3 osoby:
  • 250 g sera mascarpone
  • 2 żółtka
  • paczka okrągłych biszkoptów
  • kawa
  • cukier puder
  • jedna śmietana kremówka 30%
  • kakao do posypywania
  • płatki migdałowe i/lub czekolada
  • opcjonalnie: łyżka amaretto

Ze sparzonych jajek oddzielamy białko od żółtek. Potrzebne nam będą tylko te drugie, więc wlewamy je do ochłodzonej miseczki i ucieramy z cukrem pudrem na jednolitą, w miarę słodką masę. Następnie ciągle miksując dodajemy powoli serek mascarpone i ubijamy na sztywną całość. Jeśli lubimy jeszcze bardziej słodko możemy dodać więcej cukru pudru (radzę najpierw spróbować).
Otrzymana masa powinna być w miarę gęsta. Odkładamy ją do lodówki. Parzymy jedną kawę, najlepiej nie rozpuszczalną, ale taką z fusami, bo jest bardziej aromatyczna i odcedzamy (opcjonalnie dodajemy amaretto). Teraz czas na ubicie bitej śmietany. Wlewamy schłodzoną śmietanę do szklanego naczynia i ubijamy, a w miarę jak zaczyna ona gęstnieć dodajemy cukier puder.
Następnie bierzemy nasz pucharek lub miseczkę, w którym będzie gotowe tiramisu i układamy warstwy: biszkopty nasączone kawą, posypujemy kakao, masa z mascarpone. I tak jedziemy aż do góry zostawiając trochę miejsca na warstwę ostatnią, czyli bitą śmietanę. Na zakończenie ozdabiamy kakao, migdałami i czekoladą. Smacznego!

Moje tiramisu wyglądało tak:


Wywiad

Wywiad dotyczący preferencji kulinarnych studentów i działania bufetu. Miał miejsce w uniwersyteckim bufecie mieszczącym się przy ulicy Oleskiej 48 w Opolu. Rozmawiałam z Panią Basią, która tam pracuje.



Ania: Co najczęściej zamawiają studenci spośród dań zaproponowanych w menu?

Pani Basia: Najbardziej ulubione są dania na szybko np. jajecznica, tosty, wszelekiego rodzaju drożdżówki, które dowożą nam zewnętrzne firmy. Studenci zwykle nie mają zbyt dużo czasu na posiłek, więc proponujemy im dania szybkie i smaczne. Dużym powodzeniem cieszą się też knysze oraz ciepłe napoje takie jak kawa czy herbata.

Ania: A co jeszcze można zjeść w bufecie?

Pani Basia: Mamy wszystko to, co znajduje się w zwykłym, szkolnym sklepiku czy kiosku. Słodycze, chipsy, ciasteczka i tego rodzaju rzeczy. Jeśli komuś chce się pić, to mamy także zimne napoje.

Ania: Jak długo funkcjonuje bufet?

Pani Basia: Hmmm... Ciężko powiedzić, ale to będzie już około 20 lat!

Ania: O to całkiem długo. A czy w bufecie stołują się inni ludzie, niż studenci?

Pani Basia: Ciężko powiedzieć, trudno rozpoznać kto jest od nas, a kto z zewnątrz, ale mamy swoich stałych klientów. Są osoby, które w czasie przerwy przychodzą do nas po prostu posiedzieć i porozmawiać.

Ania: Czy myśleli Państwo o powiększeniu swojej oferty i przekształceniu bufetu w coś na kształt stołówki z ciepłym obiadem?

Pani Basia: Raczej nie. To, co mamy w zupełności nam wystarcza, a o stołówkę z prawdziwego zdarzenia powinien zadbać sam Uniwersytet. Widać, że jest taka potrzeba, bo czasami klienci pytają nas gdzie w pobliżu można zjeść obiad.

Ania: Dziękuję za rozmowę.